Gramy na ludzkich sercach od początku WOŚP.Spontanicznie i bezinteresownie manifestując miłość bliźniego.Nie myślimy o jej wielkich synonimach jak empatia, altruizm, poświęcenie.Za wielkie to pojęcia dla usmażonych naleśników i upieczonych gofrów, nawet jeśli sprzedawanych na kilku przerwach. Widać – humanitaryzm i solidarność społeczna niejedno mają imię.Pozornie anonimowi, bo i tak wiadomo, kto grał na gitarze („Siema, Paweł!”), sprzedajemy wyżej wspomniane gofry i prowadzimy licytację; wiemy, że tego dnia jesteśmy w szkole i n a c z e j.– Orkiestrowe granie to tylko okolicznościowa forma demonstracji solidarności społecznej – powie ktoś. A może także okazja do zorientowania się w sferach zaniedbanych, niedoinwestowanych, będących tuż za rogiem naszego młodego życia? I – świetna zabawa!?Żartobliwie, jak bumerang, powraca w myślach fraza z naszego narodowego wieszcza, który niechcący podpowiedział hasło owego współczesnego ogólnonarodowego grania; w puencie jednego z liryków (nomen omen – miłosnych, ale mniej ogólnoludzko :-)) pisze:
I chcę rozmawiać tylko serca biciem (…)
I tak rozmawiać godziny, dni, lata,
Do końca świata i po końcu świata.
Ale my, jak to my, Polacy, lubimy efektowne puenty.
Stąd ten jeden dzień dłużej.